W naszym organizmie znajduje się swoisty układ stresowy, czyli oś : podwzgórze – przysadka – nadnercza, z angielskiego oś HPA. Kiedy mózg odkrywa coś, co traktuje jako zagrożenie, np. gdy ktoś nagle zacznie na was krzyczeć, podwzgórze wysyła impuls do przysadki. Gruczoł ten reaguje wytwarzając hormon, który zwiększa dopływ krwi do nadnerczy, te zaś wydzielają hormon stresu, KORTYZOL, a pod jego wpływem serce zaczyna bić szybciej i mocniej. Odbywa się to błyskawicznie – w sekundę od chwili, gdy spostrzeżecie krzyczącą osobę, podniesie się wam poziom kortyzolu we krwi i serce zacznie walić jak młot. Rosnący poziom kortyzolu wprawia ciało i mózg w stan bardzo wysokiego napięcia. Skoro macie się bić lub wziąć nogi za pas, (walcz lub uciekaj – potężny mechanizm biologiczny, zachowany przez miliony lat ewolucji), mięśnie potrzebują więcej krwi, dlatego serce bije szybciej i mocniej, a tętno przyspiesza. Mózg jest skoncentrowany i wyczulony na najmniejszą zmianę. Stres pełni tu więc pozytywną funkcję, bo wyostrza uwagę i wzmaga koncentrację. Lecz gdy w grę wchodzi ciało migdałowate, prowadzi to do ponownego podwyższenia poziomu kortyzolu, a ten z kolei sprawia, że ciało migdałowate staje się jeszcze bardziej aktywne… W ten sposób poziom kortyzolu nieustannie wzrasta i zaczyna się błędne koło…
Skoro ciało migdałowate w sposób niekontrolowany pobudza oś HPA, wcześniej czy później dopada was panika. Aby uspokoić układ stresowy i żeby panika was nie zjadła mózg ma hamulec w HIPOKAMPIE, należącym do ośrodka pamięci. Oprócz tego, że zawdzięczamy mu zdolność zapamiętywania, pełni on także funkcję hamulca w układzie stresowym. Hipokamp spowalnia ten układ i działa jak przeciwwaga dla ciała migdałowatego. Gdy mija sytuacja stresowa, poziom kortyzolu spada. W stanach wyjątkowych dobrze mieć go dużo – potrzebujecie energii, by walczyć lub uciekać – jednak na dłuższą metę kortyzol działa na neurony hipokampu prawie jak trucizna: gdy jest go za dużo, obumierają. Kurczący się hipokamp coraz słabiej neutralizuje działanie ciała migdałowatego i wpadamy w spiralę stresu.
W świecie do którego homo sapiens był przygotowany, czyli do życia na sawannie, stres był krótkotrwały. Przed lwem uciekamy, albo zostajemy pożarci (… i stres zniknie!), a niepokój z powodu rachunków do zapłacenia nie jest krótkotrwały. I wprawdzie to nie wykończy was w dosłownym tego słowa znaczeniu, sprawi jednak, że wysoki poziom kortyzolu będzie się utrzymywał, co na dłuższą metę odciśnie piętno na waszym mózgu. Badania wykazały, że u ludzi z dużymi problemami ze stresem i stanami lękowymi hipokamp jest trochę mniejszy. Prawdopodobnie dlatego, że kortyzol stopniowo go uszkadzał.
Trzeba uciekać przed stresem, nawet dosłownie, bo aktywność fizyczna, sport, czy aktywny relaks na świeżym powietrzu uspokaja układ stresowy! Już nawet dwadzieścia minut spaceru codziennie, lub trening, bieganie, czy jazda na rowerze dwa, trzy razy w tygodniu, wyciszają oś HPA.
Przeczytała i opracowała na podstawie książki szwedzkiego lekarza psychiatry, Andersa Hansena, psychoterapeutka ze Szczecina, Anna Kaniecka-Mazurek
Książkę gorąco polecam! Autor przystępnym, popularnonaukowym językiem opisuje jak ruch i aktywność fizyczna może zastąpić wiele leków stosowanych we współczesnej psychiatrii.
Anders Hansen „W zdrowym ciele zdrowy mózg”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2021,