Autoanaliza przyspiesza psychoterapię cdn.

autoanaliza przyspiesza psychoterapię

Źródło nerwicy

Wracając do książki ( początek tego artykułu jest poniżej, bo moja „czytelnia” funkcjonuje jak blog, od starszych wpisów do nowszych) Karen Horney  „Autoanaliza” opublikowanej po raz pierwszy w Stanach Zjednoczonych w 1942 roku, chcę opisać za autorką przyczyny nerwicy. Jak kształtuje się osobowość „neurotyczna”, czyli taka, że wiele dążeń jednostki ma charakter „zastępczy”, szkodliwy; a wiele myśli, działań i odczuć jest kompulsywnych, czyli automatycznych. Doktor Horney pisze, że nerwica ma swoje źródło w dzieciństwie i uzależniona jest od odziaływania środowiska i temperamentu jednostki. To, czy dziecko jest uległe czy reaguje buntem na przymus ze strony rodziców zależy nie tylko od rodzaju tego przymusu, ale i od wrodzonych cech dziecka.

Przede wszystkim od stopnia jego aktywności: względnej łagodności lub wojowniczości. Czynniki wrodzone (predyspozycje oraz wrażliwość lub odporność) wraz z czynnikami środowiskowymi wpływają na kształtowanie się osobowości dziecka. Środowisko wywiera wpływ na dziecko w każdych warunkach, liczy się jednak to, czy wpływ ten pobudza, czy też hamuje jego rozwój. To, w jakim kierunku się on potoczy, zależy w głównej mierze od charakteru relacji dziecka z rodzicami i innymi znaczącymi osobami, łącznie z rodzeństwem. Jeżeli w domu panuje CIEPŁA i PRZYJAZNA atmosfera i jeżeli domownicy szanują się nawzajem, dziecko może rozwijać się bez przeszkód.

Czynniki środowiskowe i predyspozycje dziecka

Niestety wiele czynników środowiskowych działa na szkodę rozwoju dziecka. Rodzice kierowani najlepszymi intencjami, mogą wywierać tak wielka presję, że mały człowiek jest wewnętrznie sparaliżowany. Relacja rodzice-dziecko może opierać się na połączeniu nadopiekuńczej miłości i zastraszania, tyranii i uwielbienia. Rodzice mogą snuć przed dzieckiem wizje niebezpieczeństw czyhających za progiem rodzinnego domu. Jedno z nich może próbować przeciągnąć je na swoją stronę, nastawiając przeciwko drugiemu. Mogą być nieprzewidywalni w swoim zachowaniu, przyjmując na przemian postawę kumpla i autorytarnego strażnika dyscypliny. Co szczególnie istotne, dziecko może dojść do przekonania, że jego prawo do istnienia zależy całkowicie od tego, czy żyje zgodnie z oczekiwaniami rodziców: czy dorasta do ich standardów i ambicji, podnosi ich prestiż lub jest im ślepo oddane. W tego rodzaju sytuacji dziecko może nie być w stanie uświadomić sobie, że jest ODRĘBNĄ osobą mającą swoje prawa i obowiązki.

Destrukcyjność tego rodzaju oddziaływań potęguje fakt, że są one często niezwykle subtelne i zawoalowane. Na skutek tego w dziecku nie rozwija się we właściwej formie szacunek do siebie. Brak mu poczucia bezpieczeństwa, jest lękliwe, odsuwa się od otoczenia i żywi niechęć do ludzi. Początkowo dziecko nie może sobie poradzić z siłami napierającymi na nie z zewnątrz, ale stopniowo przyswaja sobie różne strategie obronne. Dążenia neurotyczne u osoby dorosłej, to nic innego jak odzwierciedleniem sposobu życia jakie wymusiło na jednostce nieprzyjazne środowisko. Dziecko musi je rozwinąć by przetrwać. By poradzić sobie z brakiem poczucia bezpieczeństwa, lękiem i samotnością.

Dążenia neurotyczne

Gdy już dojdzie do powstania „dążeń neurotycznych”, to czy mają one charakter trwały? Jeśli okoliczności uczyniły z dziecka osobę uległą, buntowniczą bądź niepewną swoich sił, to czy takim człowiekiem pozostanie już zawsze? Taka osoba niekoniecznie musi do końca życia korzystać z wykształconych w dzieciństwie strategii obronnych, niemniej istnieje takie prawdopodobieństwo. Osoba może się ich pozbyć, jeżeli w jej otoczeniu nastąpi w miarę wcześnie jakaś zmiana bądź  na skutek splotu szczęśliwych okoliczności spotka na drodze rozumiejącego nauczyciela, przyjaciela, bądź partnera życiowego lub odda się bez reszty jakiemuś przedsięwzięciu odpowiadającemu jego zdolnościom i osobowości. Kiedy jednak nic takiego się nie wydarzy, dążenia neurotyczne nie tylko pozostaną, ale jeszcze bardziej osoba zawładną i staną się DEZADAPTACYJNE. Neurotyczny odpowiednik zdrowego dążenia jest jego karykaturą. Cele w obu wypadkach są podobne, ale ich znaczenie i podstawa całkowicie różne. Czy to chodzi o miłość, korzystanie z rozumu, czy dążenie do doskonałości.

U ludzi cierpiących na nerwicę obserwujemy też wyraźną niestabilność obrazu siebie, ciągłe przechodzenie od wyidealizowanego, do przesadnie krytycznego, obrazu własnej osoby. Gdy w procesie terapeutycznym pojawi się chęć pokonania dezadaptacyjnych, dawno już niepotrzebnych w dorosłym życiu, skłonności, osoba zacznie dostrzegać możliwość zmiany. Gdy pacjent zaczyna dostrzegać rozliczne implikacje neurotycznego przystosowania, jego złudzenia, lęki, słabe punkty i zahamowania stopniowo rozluźniają okowy. W rezultacie rośnie poczucie bezpieczeństwa, zmniejsza się wrogość i wyobcowanie, a wynikająca z tego poprawa stosunków z otoczeniem sprawia, że dążenia neurotyczne – przystosowawcze w dzieciństwie, a na obecnym etapie życia dezadaptacyjne – przestają być potrzebne.

Podsumowując: nerwica to stan, gdy „rządzą” osobą siły NIEŚWIADOME (oraz do czasu pełnego zintegrowania odkrytego materiału i włączenia go w obieg zautomatyzowany na nowym, zdrowym poziomie myślenia, działania i odczuwania).

Rola terapeuty

Tempo analizy prowadzonej przez terapeutę nie zależy od umiejętności zrozumienia tego co pacjent przedstawia, ale głównie od zdolności przyjęcia przez pacjenta uzyskanych wglądów (opór). Rola terapeuty nie sprowadza się tylko do interpretacji. Terapeuta to też człowiek i relacja z nim stanowi istotny czynnik w procesie terapii. Pacjent w relacji z terapeutą ma sposobność bliższego przyjrzenia się swemu typowemu zachowaniu w stosunku do wszystkich ludzi. W codziennych kontaktach z ludźmi, którym nie brak własnych dziwactw, pacjent może obarczać innych odpowiedzialnością za powstające trudności. Takie cechy charakteru zakłócające normalne funkcjonowanie jak:

brak wiary w siebie

zależność od innych

zarozumiałość

zamykanie się w skorupie, gdy ktoś nas skrzywdzi

mściwość

stoją w sprzeczności z naszym interesem własnym, gdyż wpływają negatywnie na związki z innymi, co w konsekwencji powoduje niezadowolenie z siebie i z życia.

Przeczytała i opracowała dla Państwa psychoterapeutka ze Szczecina, Anna Kaniecka -Mazurek

Karen Horney „Autoanaliza”, wyd. pierwsze USA 1942; wydanie polskie 2018, Vis-a-vis Etiuda

Autoanaliza przyspiesza psychoterapię

zachodniopomorskie terapia stres

Leczenie rozmową

Wybitna lekarka psychiatra – Karen Horney – opublikowała w 1942 roku w Ameryce książkę pt. „Autoanaliza”. Zależało jej na udostępnieniu nowatorskiej techniki pracy z pacjentem, jaką była wówczas psychoanaliza, rzeszom zainteresowanych. Początkowo Freud, który był z zawodu neurologiem, stosował opracowaną przez siebie technikę „leczenia rozmową”  (psychoanalizę) w ściśle medycznym znaczeniu. Początkowo bowiem leczył tą metodą pacjentów z czynnościowymi zaburzeniami żołądka, czy w konwulsjach histerycznych, bo  zorientował się, że gdy wydobędzie na jaw czynniki nieświadome leżące u ich podstaw, zaburzenia ustępują.

Cierpienie

Z biegiem lat, coraz liczniejsi lekarze psychiatrzy stosujący psychoanalizę zorientowali się, że niektórzy pacjenci wyraźnie cierpią, ale nie mają objawów somatycznych. A jednak poważnym zaburzeniom  podlega wszystko czego doświadczają w życiu. I tak zaczęto wyróżniać różnorodne, w zależności od objawów, zaburzenia osobowości. U podstaw każdego z nich leży inne dążenie neurotyczne. Każde jest cięższym lub lżejszym przejawem nerwicy. Od kompulsywnego niezdecydowania, przez powtarzanie błędu w doborze przyjaciół i partnerów, aż po niemożność wykonywania obowiązków zawodowych. Celem psychoterapii stało się zrozumienie, i w rezultacie usunięcie, manifestujących się na zewnątrz zaburzeń, a tym samym pomyślny rozwój jednostki. Usuwając przeszkody takie jak np. nieświadomy opór lub wzbudzając motywację/nadzieję, psychoterapeuta zaprzęga do pracy energię umysłową pacjenta i pomaga mu pogłębić rozumienie siebie i swoich trudności.

W terapii osoba zyskuje możliwość spojrzenia na siebie w sposób krytyczny, ale nie zagrażający. Krytyczne spojrzenie na samego siebie jest jednak niezbędne. Dopóki winimy świat, czynniki zewnętrzne, nie jesteśmy w stanie osiągnąć wewnętrznej zmiany.

Terapeuta używając zmysłu krytycznego stara się rozpoznać ku czemu pacjent zmierza i – kwestionując prawdziwość niektórych jego twierdzeń i łącząc pozornie niemające z sobą nic wspólnego wątki – stara się dociec ich możliwego znaczenia, proponując hipotezy i interpretacje. Praca w gabinecie oczywiście ma swoje zalety, jednak autoanaliza z pewnością przyspiesza pracę ze specjalistą.

Poznanie siebie

Czy można POZNAĆ SIEBIE? Zachęcające jest, że ludzie od niepamiętnych czasów uznawali to za możliwe, acz trudne. Ci którzy wkroczą na tę drogę, muszą pamiętać, że to proces uciążliwy, powolny, czasem z konieczności bolesny i rodzący wstrząs, wymagający zaangażowania wszystkich twórczych sił. Warto tutaj podkreślić kwestię motywacji do zmiany, gdyż to niezwykle ważny czynnik każdej psychoterapii. Terapeuta może bowiem zaprowadzić pacjenta tylko tak daleko, jak pacjent sam tego chce.

Oczywistym jednak jest, że w trakcie procesu terapeutycznego pacjent może skorzystać z zachęty i wskazówek terapeuty i rozbudzić w sobie wolę i nadzieję na zmianę. Zasadniczo celem terapii jest usunięcie objawów nerwicy, dzięki czemu pacjent powinien być zdolny do pracy na miarę swoich talentów, rozrywki dającej poczucie radości i tworzenia relacji intymnych dających poczucie spełnienia. Można to ująć też tak: chodzi o wyzwolenie pacjenta z wewnętrznych ograniczeń po to, by mógł bez przeszkód rozwinąć swoje najlepsze cechy i zrealizować swój wewnętrzny potencjał.

Terapeuta a gąszcz skojarzeń pacjenta

Terapeuta musi wiedzieć którymi wątkami w gąszczu poruszanych przez pacjenta spraw warto się zająć; musi rozbudzić w sobie wrażliwość, będącą czymś na kształt  „szóstego zmysłu”, na wszystkie ukryte prądy w psychice pacjenta, „wczuwać” się w niego. Oczywiście analiza innych osób nie jest możliwa bez gruntownej znajomości siebie samego.

Jeśli pacjentowi zależy na dotarciu do źródła własnych niepowodzeń i jeśli potrafi pokonać swój własny opór przed jego poznaniem, to pod pewnymi względami jest w stanie obserwować siebie lepiej niż ktoś z zewnątrz. Tak więc  samoobserwacja jest w procesie terapeutycznym  bezcenna. Terapeuta dysponuje lepszymi narzędziami, ma szerszą perspektywę umożliwiającą wyciąganie wniosków, ale to pacjent wie o sobie więcej. Trudności z autoanalizą mają charakter emocjonalny nie intelektualny. Kluczowa jest bezwzględna uczciwość  wobec siebie.

Nieświadome tendencje naszej osobowości

Wstrząs jakiemu podlega pacjent jest tak poważny nie dlatego, że psychoterapia pokazała mu jakieś jego złe lub okrutne skłonności, ale dlatego, że zakłóciła kruchą równowagę chroniącą go przed zagubieniem się w chaosie. Przejściowe osłabienie zdarza się w czasie terapii, ponieważ każde sięgnięcie w głąb  do wypartych treści musi wzbudzić niepokój nieświadomie zagłuszany dotąd za pomocą różnych mechanizmów przystosowawczych/obronnych. Owe nieświadome tendencje naszej osobowości skłaniają nas do działania, reakcji i emocji często odmiennych od tego, czego świadomie pragniemy, wpływając destrukcyjnie na nasze relacje ze światem.

Przeczytała i opracowała dla Państwa Anna Kaniecka-Mazurek, psychoterapeutka ze Szczecina

„Autoanaliza” Karen Horney, wydanie pierwsze w Ameryce 1942, wyd. polskie: 2018, Vis-a-vis Etiuda

 

Terapia jest procesem otwierania się na życie i przywracania radości

lowen centrum holistyczne

W książce Aleksandra Lowena pt. „Radość. Naucz się wyzwalać energię stłumionych uczuć”,  wydanej w Polsce w 2019 roku ( wydanie drugie, Wyd. Czarna Owca),  czytamy; „Terapia jest procesem otwierania się na życie – zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Przywraca blask w oczach, ciepły uśmiech i otwarte serce. Zawsze rozpoczynam terapię od treningu otwierania głosu (za pomocą którego pacjent może przemówić) i oczu (dzięki którym będzie widzieć). Dbam o to, zanim jeszcze skupię się na otwarciu serca. Oczywiście proces ten nie jest ani łatwy, ani szybki. Jest jak nauka chodzenia. Pacjent bada grunt przed postawieniem każdego kolejnego kroku. Musi nauczyć się ufać sobie, by ponownie zaufać życiu. I jak małe dziecko, które uczy się chodzić, wciąż upada, tak i pacjent często upada, odczuwając własna niemoc, lecz podnosi się i próbuje dalej , rosnąc w wiarę, pewność, mądrość i radość.

Opór w terapii jest ogromny i głęboko zakorzeniony w osobowości. Trudno sie go pozbyć bez zrozumienia , że rozwinął się jako sposób na PRZETRWANIE.

Trauma jest dla organizmu szokiem, który powoduje zamrożenie i kurczenie się w sobie, wstrzymywanie oddechu i zamknięcie się w skorupie. Płakanie to proces odmarzania i rozkurczania się, otwarcia się na życie. Żaden człowiek nie odzyska w pełni swojego potencjału życiowego dopóki nie nauczy się płakać. Aby ten potencjał został odzyskany, płacz musi wydobyć się z głębi brzucha. Dla większości osób dla których płacz i ODDYCHANIE są zablokowane przez poważne napięcia przeponowe, nie jest to proste zadanie.  W naszej kulturze poddanie się uczuciom oznacza utratę kontroli przez „ego”. Oznacza też niedojrzałość i bezradność. I oczywiście w sytuacji niebezpieczeństwa warto nie poddawać się bezradności, jednak w trakcie terapii bezradność pacjenta nie jest dla niego zagrożeniem.”   Zagraża ona jedynie jego skostniałemu 'ego”. Jego dotychczasowej przystosowawczej „masce” – zestawie sposobów radzenia sobie w wiecznie zagrażającym świecie.

Aleksander Lowen był amerykańskim lekarzem psychiatrą – psychoterapeutą. Stworzył znany na całym świecie styl pracy terapeutycznej z ciałem, znany jako bioenergetyka.

Droga Lowena do własnego stylu analizy bioenergetycznej była długa. Urodził się w 1910 roku w Nowym Jorku i najpierw został absolwentem prawa, które ukończył z wyróżnieniem. W latach 1942-45 sam poddał się terapii i nawet uzyskał możliwość przyjmowania pacjentów pod okiem swojego mentora. Jak śmiał się po latach brał wtedy dwa dolary za godzinę, ale jego praca  nie była warta nawet tego !

W 1945 roku  Aleksander Lowen postanowił wyruszyć do Europy, udał się do Genewy i zapisał na medycynę, którą ukończył w 1951 roku. Lowen jest fascynującą postacią w dziejach psychiatrii – psychoterapii (najważniejsi psychoterapeuci dwudziestego wieku byli albo neurologami jak sam Freud, albo psychiatrami jak Jung czy Lowen), ponieważ jako niezwykle uzdolniony człowiek, zdołał dołożyć kolejny element do odkryć Freuda – ciało. Zablokowany umysł „blokuje” ciało. Usztywnia je. Blokuje przepływ energii w każdym tego słowa znaczeniu. By to zmienić w dorosłym życiu – by przywrócić naturalną elastyczność jaką ma dziecko – potrzebna jest terapia. No i oczywiście CHĘĆ ZMIANY:)!

Potrzebne jest przywrócenie ciału ekspresji, spontaniczności, przepływu emocji – a w konsekwencji – przywrócenie RADOŚĆI, czyli CHĘCI do ŻYCIA.

Aleksander Lowen wraz ze swoim młodszym kolegą, Stephenem Sinatrą – kardiologiem – stworzył Ośrodek Serca. Zalecali dobrą dietę, regularne ćwiczenia i redukcję stresu. Wierzyli we wpływ emocji na ogólny stan zdrowia pacjenta i uznawali potrzebę likwidowania tzw. blokad emocjonalnych i fizycznych.

Aleksander Lowen zmarł w Nowym Jorku w 2008 roku, a Stephen Sinatra w czerwcu roku 2022.

Z radością przeczytała i zebrała dla Państwa Anna Kaniecka-Mazurek, psychoterapeutka ze Szczecina

A. Lowen „Radość. Naucz się wyzwalać energie stłumionych uczuć” , Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2019, wyd. II

Rozwój osoby

psychoterapia najlepszy rozwój

Terapia jako pomoc w nauce samoregulacji.

Terapeuta powinien zachęcać osobę do przeanalizowania oczekiwań dotyczących siebie i innych w obecnych relacjach, i do zobaczenia, jakie nieznane tendencyjności osoba wnosi do tych relacji. Osoba powinna być teraz gotowa do przeanalizowania, w jakim stopniu obecne oczekiwania i spostrzeżenia są wytworem doświadczeń okresu dzieciństwa – tego co zrobili jej rodzice, lub tego, w co kazali jej wierzyć. Można to nazwać wspomaganą eksploracją.

Mentalizacja i refleksja. Zdolność obserwowania własnych myśli i wewnętrznego doświadczenia emocjonalnego oraz zastanawiania się nad nimi. Szerszy termin – „mentalizacja” – odnosi się do zdolności postrzegania, analizowania oraz rozumienia siebie i innych w kategoriach stanów wewnętrznych. Te zdolności są nabywane na drodze doświadczeń relacyjnych.

Problemy/zaburzenia są konstruowane w czasie (wzorce adaptacji). Im dłużej ustala się taka organizacja, tym dłużej zajmuje jej ZMIANA. Wszystkie myśli, uczucia i wyobrażenia z przeszłości mają teraz swoją reprezentację. Trzeba dotrzeć do nich w terapii, w tu i teraz.

Wszystkie powyższe cytaty są  kompilacją wniosków zawartych w książce pt. „Rozwój osoby. Ryzyko i adaptacja od narodzin do dorosłości” A.L. Sroufe, A.W. Collins, B. Egeland, E.A. Carlson Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, wyd. pol. 2021;  zebrała: Anna Kaniecka-Mazurek, psychoterapeutka ze Szczecina

„Czuła przewodniczka”

szczecin centrum psycholog

„Czuła przewodniczka” psychoterapeutki – Natalii de Barbaro, to książka o dochodzeniu do Serdecznej.

Zaraz opowiem jak de Barbaro w swojej książce, w której podtytule czytamy, że jest to przewodnik po „kobiecej drodze do siebie” opisuje trzy główne kobiece postawy określając je jako Potulna, Królowa Śniegu i Męczennica. Nie trzeba wiele tłumaczyć, symbolika wydaje się czytelna.

Potulna jest uległa i zawsze, niezależnie od chęci mówi „tak”, bo ograniczają ją  lęk i wtłoczona jest w gorset grzecznej, skromnej dziewczynki, najlepiej ze splecionymi w warkocze włosami. Królowa Śniegu jest ambitna, surowa, zadaniowa i we wszystkim perfekcyjna, no a Męczennica poświęca się dla innych. Nie z chęci pomagania, czy współdziałania, na pewno nie z przyjemności robienia czegoś z kimś lub dla kogoś, a z poczucia obowiązku, bo tak trzeba, należy lub wypada. Czuła przewodniczka mówi, żeby nie zapominać, że Męczennica „kupuje” sobie wdzięczność, ale też „zadłuża” nas u siebie: „1. boi się, że odmawiając utraci aprobatę 2. boi się, że utraci władzę, która płynie z zadłużania tych, dla których się poświęca.”  Warto pamiętać, że prawdziwie zdrowa i dobra jest tylko postawa Serdecznej, która ma odwagę powiedzieć czasem „nie”.

„Czuła przewodniczka. Kobieca droga do siebie”, to książka przyjemna i… nie bójmy się takich czytać! One (takie książki) są bardzo przydatne, więc nawet jeśli pochłoniesz ją w dwa wieczory i nic nowego nie odkryjesz, bo interesujesz się psychologią od dawna, to i tak warto po nią sięgnąć, bo spędzisz miło czas. Przypomnisz sobie to co już być może wiesz, ale też poobcujesz z mądrą kobietą, która odkrywa przed nami kawałek siebie. A, i jeszcze jedno,  „Czuła przewodniczka” ma urzekająco  piękną okładkę:) Polecam!

Anna Kaniecka-Mazurek psychoterapeutka ze Szczecina

 

Płat czołowy, ciało migdałowate oraz dopamina

pomoc w psychologii

Zdolności analityczne, a stany lękowe.

W poprzednim artykule pisałam, że aktywność fizyczna pomaga wyciszać stres, innym sposobem na wyhamowanie układu stresowego jest aktywacja płata czołowego, który jest siedliskiem wyższych funkcji poznawczych. Powstrzymywanie impulsów, myślenie abstrakcyjne oraz zdolności analityczne mają swoje źródło właśnie w korze przedczołowej, czyli przedniej części płata czołowego mózgu. Płat czołowy studzi emocje i odpowiada za logiczne rozumowanie. To, że niektórzy są bardziej podatni na lęk, wynika z tego, że ich ciało migdałowate rozpoznaje zagrożenia tam, gdzie ich nie ma, a płat czołowy nie potrafi się temu oprzeć i stłumić lęku na podstawie logicznego przywołania wcześniejszych doświadczeń, z których wyszliśmy cało i bezpiecznie.

Płat czołowy jest fizycznie połączony z ciałem migdałowatym licznymi szlakami. Obecnie uważa się, że im efektywniej szlaki te przenoszą informacje, tym płat czołowy może lepiej służyć jako amortyzator ciała migdałowatego, tłumiący stres i lęk.

Inną „gaśnicą” stresu jest GABA – to substancja, która ma za zadanie obniżyć aktywność komórek nerwowych. Gaba aktywują zarówno tabletki przeciwlękowe, alkohol, ale też ruch. Już nawet spacer przynosi efekt, ale najlepiej jest biegać lub jeździć na rowerze! Często trudno odróżnić stres od lęku, bo chodzi o ten sam układ, między innymi z osią HPA i ciałem migdałowatym. Ruch, zwłaszcza na świeżym powietrzu, redukuje stres i dlatego jest też dobrym sposobem radzenia sobie z lękiem.

Układ nagrody, czyli jak działa dopamina?

W mózgu jest pewna liczba substancji służących do komunikacji między neuronami, zwanych neuroprzekaźnikami. Najbardziej znana i lubiana jest dopamina. Niektóre zachowania podnoszą jej poziom: smaczne jedzenie, kontakty z ludźmi, aktywność fizyczna i seks. Wzrost poziomu dopaminy to miłe uczucie, które sprawia, że chcecie powtórzyć to zachowanie.

Największą tajemnicą mózgu jest to, jak zlepek komórek, ważący ledwie trochę ponad kilogram, może być świadomy. Jak może być mną? Odkrycia medyczne ostatnich lat dały nam zupełnie nowy zestaw narzędzi do rozumienia świadomości. Zainteresowani jej badaniem są zarówno neurobiolodzy, fizycy, psychologowie, jak i filozofowie. Badacze robią wszystko, żeby rozwiązać zagadkę, jak pewna liczba komórek może być świadoma swojej egzystencji. Jak do tej pory krótka odpowiedź nadal brzmi: nie wiadomo. Dziś mało kto wątpi, że świadomość znajduje się w mózgu, wiemy też jednak, że nie jest zlokalizowana w jednym konkretnym miejscu. Wiele obszarów w korze mózgowej współpracuje tworząc zaawansowana sieć, a wzgórze pełni funkcję stacji połączeń. Z różnych obszarów mózgu, na przykład z ośrodków zmysłowych (wzroku,  słuchu) przekazywane są do wzgórza informacje, po czym zostają rozprowadzone dalej, do innych części zaawansowanej sieci. Uważa się, że to właśnie w tej sieci, powstają nasze świadome doświadczenia.

Mózg przez cały czas jest aktywny, a informacje z wielu obszarów „walczą” o miejsce w świadomości. Jesteście karmieni wrażeniami zmysłowymi, tym, w jakiej pozycji w danej chwili znajdują się wasze ręce i nogi, czy w pokoju jest ciepło, czy zimno, czy coś was boli, czy coś widzicie albo słyszycie – na przykład litery w tym zdaniu, albo trąbienie samochodu za oknem. Świadomość wybiera spośród tych informacji to, na czym mózg powinien się skupić i decyduje, co nie jest warte uwagi. Prawidłowo wyregulowany poziom dopaminy wyłącza szumy oraz gonitwę myśli, natomiast im więcej jest tego wewnętrznego szumu, tym trudniej się skupić. Gdy poziom dopaminy się podniesie, ten negatywny szum cichnie. Dotyczy to zarówno szumu odbieranego przez zmysły, czyli np. niestymulującego gwaru/hałasu w kawiarni, jak i szumu wewnętrznego. Przypomina to trochę sytuację, gdy włączone radio szumi irytująco, bo nie zostało ustawione na konkretny kanał. Dopamina powoduje, że szum znika i łatwiej się skoncentrować.

Opracowała: Anna Kaniecka-Mazurek, psychoterapeutka ze Szczecina, na podstawie książki szwedzkiego psychiatry, Andersa Hansena „W zdrowym ciele zdrowy mózg” Wydawnictwo Znak, Kraków 2021

Uciekaj przed stresem, czyli o hormonie stresu, mózgu i bieganiu

terapoia par zachodniopomorskie

W naszym organizmie znajduje się swoisty układ stresowy, czyli oś : podwzgórze – przysadka – nadnercza, z angielskiego oś HPA. Kiedy mózg odkrywa coś, co traktuje jako zagrożenie, np. gdy ktoś nagle zacznie na was krzyczeć, podwzgórze wysyła impuls do przysadki. Gruczoł ten reaguje wytwarzając hormon, który zwiększa dopływ krwi do nadnerczy, te zaś wydzielają hormon stresu, KORTYZOL, a pod jego wpływem serce zaczyna bić szybciej i mocniej. Odbywa się to błyskawicznie – w sekundę od chwili, gdy spostrzeżecie krzyczącą osobę, podniesie się wam poziom kortyzolu we krwi i serce zacznie walić jak młot. Rosnący poziom kortyzolu wprawia ciało i mózg w stan bardzo wysokiego napięcia. Skoro macie się bić lub wziąć nogi za pas, (walcz lub uciekaj – potężny mechanizm biologiczny, zachowany przez miliony lat ewolucji), mięśnie potrzebują więcej krwi, dlatego serce bije szybciej i mocniej, a tętno przyspiesza. Mózg jest skoncentrowany i wyczulony na najmniejszą zmianę. Stres pełni tu więc pozytywną funkcję, bo wyostrza uwagę i wzmaga koncentrację. Lecz gdy w grę wchodzi ciało migdałowate, prowadzi to do ponownego podwyższenia poziomu kortyzolu, a ten z kolei sprawia, że ciało migdałowate staje się jeszcze bardziej aktywne… W ten sposób poziom kortyzolu nieustannie wzrasta i zaczyna się błędne koło…

Skoro ciało migdałowate w sposób niekontrolowany pobudza oś HPA, wcześniej czy później dopada was panika. Aby uspokoić układ stresowy i żeby panika was nie zjadła mózg ma hamulec w HIPOKAMPIE, należącym do ośrodka pamięci. Oprócz tego, że zawdzięczamy mu zdolność zapamiętywania, pełni on także funkcję hamulca w układzie stresowym. Hipokamp spowalnia ten układ i działa jak przeciwwaga dla ciała migdałowatego. Gdy mija sytuacja stresowa, poziom kortyzolu spada. W stanach wyjątkowych dobrze mieć go dużo – potrzebujecie energii, by walczyć lub uciekać – jednak na dłuższą metę kortyzol działa na neurony hipokampu prawie jak trucizna: gdy jest go za dużo, obumierają. Kurczący się hipokamp coraz słabiej neutralizuje działanie ciała migdałowatego i wpadamy w spiralę stresu.

W świecie do którego homo sapiens był przygotowany, czyli do życia na sawannie, stres był krótkotrwały. Przed lwem uciekamy, albo zostajemy pożarci (… i stres zniknie!), a niepokój z powodu rachunków do zapłacenia nie jest krótkotrwały. I wprawdzie to nie wykończy was w dosłownym tego słowa znaczeniu, sprawi jednak, że wysoki poziom kortyzolu będzie się utrzymywał, co na dłuższą metę odciśnie piętno na waszym mózgu. Badania wykazały, że u ludzi z dużymi problemami ze stresem i stanami lękowymi hipokamp jest trochę mniejszy. Prawdopodobnie dlatego, że kortyzol stopniowo go uszkadzał.

Trzeba uciekać przed stresem, nawet dosłownie, bo aktywność fizyczna, sport, czy aktywny relaks na świeżym powietrzu uspokaja układ stresowy! Już nawet dwadzieścia minut spaceru codziennie, lub trening, bieganie, czy  jazda na rowerze dwa, trzy razy w tygodniu, wyciszają oś HPA.

Przeczytała i opracowała na podstawie książki szwedzkiego lekarza psychiatry, Andersa Hansena,  psychoterapeutka ze Szczecina, Anna Kaniecka-Mazurek

Książkę gorąco polecam! Autor przystępnym, popularnonaukowym językiem  opisuje jak ruch i aktywność fizyczna może zastąpić wiele leków stosowanych we współczesnej psychiatrii.

Anders Hansen „W zdrowym ciele zdrowy mózg”,  Wydawnictwo Znak, Kraków 2021,

 

Co to jest dialog hermeneutyczny i inne rzeczy ulotne, a ciekawe

Dialog hermeneutyczny, to dialog poszukujący ukrytego sensu, droga docierania do „istoty rzeczy” przez interpretację i rozumienie.

„Każde życie jest sztuką, tworzoną wszelkimi dostępnymi środkami” – tak twierdził francuski lekarz psychiatra, Pierre Janet. Moje doświadczenie w pracy z pacjentami, skłania mnie do tego samego wniosku. Historia każdego człowieka jest inna.

Psychoterapia jest leczeniem o charakterze biologicznym, powoduje wykrywalne zmiany w mózgu.

Silna reakcja emocjonalna wyłącza płaty czołowe i wzgórze. Takie odkrycia przynosi nam neurobiologia.

Psychoterapia zdejmuje z pacjenta kajdany nieświadomości.

Świadectwem  braku nerwicy jest zdolność osoby do miłości i pracy.

Powyższe imponderabilia zebrała  Anna Kaniecka-Mazurek, psychoterapeutka ze Szczecina (w swojej praktyce terapeutycznej często korzystam z dialogu hermeneutycznego)

„Dobry obiekt” i „cień złego”

helena deutch freud

Identyfikacja z „dobrym obiektem” pozwala odpędzić „cień złego” obiektu. Do takiego wniosku doszła Helena Deutsch, polsko-amerykańska lekarka psychiatra współpracująca z Zygmuntem Frudem. Historia Heleny, jest niezwykle interesująca, twierdziła, że jej matka to wroga istota, ograniczona, wybuchowa, despotyczna, skłonna do bicia dzieci w częstych wybuchach złości. Zwłaszcza Helena ją zawiodła, bo nie urodziła się chłopcem, a w rodzinie były już inne córki. Doktor Helena Deutsch doszła do wniosku, że jej pozytywna identyfikacja z przyjaciółką, a zwłaszcza z jej łagodną, mądrą matką pozwoliła jej pomyślnie donosić ciążę, po wcześniejszych poronieniach, które uważała za nieświadomą niechęć do identyfikowania się ze znienawidzoną przez siebie figurą macierzyńską.

Postać tej urodzonej w Przemyślu lekarki psychiatry, psychoanalityczki, bardzo mnie inspiruje. Helena wykazała się niezwykłą determinacją. Jako dziewczynka „z dobrego domu” powinna wieść od 14 roku życia, bezczynne nudne życie w oczekiwaniu na odpowiedniego kandydata do zamążpójścia. Ona jednak wymogła na swoim ojcu zgodę na kształcenie, zdała maturę  i wreszcie, w 1907 roku, dostała się na wymarzone studia medyczne na Uniwersytecie w Wiedniu. Była jedną z trzech kobiet, które wraz z nią te studia ukończyły:)!

Psychoterapia i odkrycia neuronauki

W książce „Strach ucieleśniony. Mózg, umysł i ciało w terapii traumy” Bessel van der Kolk (tyt. oryg. „The Body Keeps the Score”) czytamy, że otoczenie, czyli inaczej mówiąc środowisko, ma wpływ na równowagę chemiczną w mózgu. Autor, profesor psychiatrii o wieloletnim doświadczeniu klinicznym twierdzi, że jego pacjenci „zawsze wybuchali w reakcji na najmniejsze nawet prowokacje i czuli się totalnie zniszczeni przy najbardziej błahym odrzuceniu.” Czyż nie brzmi to jak opis diagnostyczny popularnego w ostatnich latach zaburzenia osobowości typu borderline? A cóż innego leży u podstaw powstania tego zaburzenia, tzw. chwiejności emocjonalnej, jak nie unieważniająca rodzina? Codzienna krytyka, kłótnie i przemoc psychiczna, równie poważnie jak przemoc fizyczna, kropla po kropli zmieniają chemie mózgu. Na szczęście jak dowodzi profesor Bessel van der Kolk neuroplastyczność mózgu jest olbrzymia i tak jak w wyniku długotrwałych niekorzystnych dla danego organizmu wydarzeń zaburzenie powstaje, tak też w wyniku oddziaływania terapeutycznego może zostać przywrócona równowaga.

To znakomita wiadomość, że w neuroobrazowaniu dostrzegalne są zmiany wywołane przez skuteczny proces psychoterapii. Ta licząca ponad 450 stron książka jest prawdziwym kompendium nowej, naukowo udowodnionej wiedzy na temat wpływu traumy na ludzki umysł oraz wpływu różnych oddziaływań terapeutycznych na osoby zgłaszające się po pomoc. „Trauma to próba zapomnienia, ukrycia tego, jak bardzo jesteśmy przerażeni, wściekli albo bezradni.” Autor pisze, że nawet po wielu latach osobie straumatyzowanej wystarczy cień zagrożenia, by wszystko wróciło, a uszkodzone niegdyś obwody w mózgu zaczęły ponownie wydzielać ogromne ilości hormonów stresu. Ale jak dowodzi amerykański profesor „Ogromny przyrost wiedzy o podstawowych procesach leżących u źródeł traumy, otworzył nowe możliwości łagodzenia, a nawet odwracania skutków zaistniałych uszkodzeń. Potrafimy dziś wykorzystywać w praktyce naturalną plastyczność mózgu, żeby pomagać straumatyzowanym osobom zakotwiczyć się w teraźniejszości, pozwolić im odczuć, że żyją tu i teraz, i dać możliwość pójścia naprzód.”

Niezwykle sugestywnie profesor van der Kolk opisuje sposoby prowadzenia pacjenta do zmiany. Pisze, że odbywa się to w wyniku łączenia trzech ścieżek, wdrażanych w zależności od potrzeb: 1. terapia rozmową w poczuciu więzi prowadząca do poznania i zrozumienia doznanych przeżyć i wydarzeń z przeszłości; 2. farmakoterapia, w której dzięki lekom blokujemy nieprawidłowe reakcje alarmowe powstające w mózgu (sekwencja: walcz, uciekaj lub zamieraj przy najbardziej błahym nieadekwatnym bodźcu); 3. wywoływanie w procesie terapeutycznym uczuć przeciwnych do niezwykle silnie odczuwanej niemocy, wściekłości, czy bezradności spowodowanych traumą.

Niezwykłość książki „Strach ucieleśniony” polega na tym, że jest to opowieść głęboko osobista i pełna pasji. Kompendium wiedzy, a zarazem historia szukania nowych sposobów niesienia realnej pomocy osobom cierpiącym z powodu różnorakich urazów psychicznych, zaburzeń lękowych, depresji, nerwic i zaburzeń osobowości. A wszystkie one, jak dowodzi profesor, są wynikiem traumy. Kolk prezentuje pełne uzasadnionego odkryciami neuronauki optymistyczne przesłanie, że człowiek przy pomocy odpowiedniego terapeuty jest w stanie zmobilizować w sobie siły do uleczenia się ze skutków przytłaczających doświadczeń.

Przeczytała i poleca: Anna Kaniecka-Mazurek, psychoterapeutka ze Szczecina

Bessel van der Kolk „Strach ucieleśniony. Mózg, umysł i ciało w terapii traumy.”, wydanie polskie:  Wydawnictwo Czarna Owca, 2022