Sposobem wyrażenia tego co przeżywamy są nasze zachowania, ale też myśli i często trudne do nazwania uczucia. Niestety często też NIE WYRAŻAMY EMOCJI i wtedy nasze ciało staje się kanałem ich wyrażania poprzez chorobę. Przeżywany latami, ale nienazywany, smutek i lęk powoduje, że ciało staje się zastępczym kanałem wyrażania tych trudnych emocji. Taki stan nazywamy somatyzacją. Zadaniem psychoterapeuty w tej sytuacji jest przeprowadzenie smutku i lęku w inny kanał wyrażania: uczuciowy albo myślowy.
Psychoterapia ma sprawić, że cierpiący człowiek zaczna nazywać uczucia. Jest to szczególnie trudne zwłaszcza w przypadku aleksytymii: niezdolności do rozumienia, identyfikowania, nazywania i wyrażania emocji. Ludzie mający tę cechę (aleksytymia nie jest chorobą psychiczną) przeżywają swoje życie ciałem. Nie potrafią odróżniać pobudzenia emocjonalnego od fizjologicznego, skupiają się na fizjologicznych objawach towarzyszących przeżywaniu emocji i przypisują im zewnętrzne źródła (np. dreszcz wywołany podnieceniem to efekt przeciągu). Często obawiają się o swoje zdrowie, sądząc, że te wrażenia cielesne są objawami choroby somatycznej. Dosłowne tłumaczenie łacińskiego terminu aleksytymia to „brak słów dla emocji”, czyli emocjonalny analfabetyzm. Dotyka najczęściej mężczyzn, szacuje się że ok. 8 proc. populacji ma problem z wglądem w swoje stany emocjonalne. Skąd się to bierze? Biologiczną przyczyną mogłoby być uszkodzenie płata czołowego mózgu, zaś społeczną – wychowywanie chłopców zgodnie z zasadą, ciągle żywą w mentalności wielu ludzi, że „chłopaki nie płaczą”, a okazywanie uczuć jest niemęskie.